wtorek, 9 maja 2017

W obronie policjanta


Większość z nas spotkała w swoim życiu policjanta czy to przypadkiem dostając mandat (przecież obywatel nigdy przepisów nie łamie tylko pomiary prędkości są nie tam gdzie trzeba), czy też spotykając patrol na ulicy. Poza tym lubimy seriale sensacyjne i kryminalne; wielką popularnością cieszyły się kiedyś kultowe seriale „Kryminalni” czy „W-11 Wydział Śledczy, na których podstawie często kreuje się obraz policji.
 
Zauważyłam w swojej praktyce zawodowej, że niemal zawsze gdy rozmowa schodzi na temat policjantów, czy też samej instytucji policji, zaczyna się istny festiwal narzekań, a to, że policjanci są leniwi, a to, że nic nie potrafią, podczas gdy bandyci w biały dzień po ulicach chodzą. Przy okazji pojawia się masa pomysłów na reformę służb mundurowych, zazwyczaj rodem z „Policjantów z Miami”, „Gliniarza i prokuratora”, czy wspomnianych polskich seriali.  Jest jeszcze jedna sprawa, o której bardzo mało się niestety mówi, tj. kwestia szacunku przeciętnego Kowalskiego do policyjnego munduru, a w zasadzie jego braku. Niestety z przykrością muszę stwierdzić, iż problem ten nie dotyczy tylko młodych osób, lecz również osób dojrzałych, które wydawać by się mogło powinny trochę bardziej rozsądnie podchodzić do tematu. Kolejny raz okazuje się, że bardzo łatwo przychodzi oceniać z wygodnego fotela przed telewizorem i wyciągać „trafne” wnioski na temat policjanta i jego środowiska pracy.

Przy tej okazji można przypomnieć głośne nagranie przedstawiające policjanta, który usiłował rozbroić agresywnego osobnika przy pomocy kija od mopu. Śmiała się wówczas cała Polska, podczas gdy dyżurni telewizyjni eksperci wzdychali i kiwali głowami ze zdziwieniem.

Drodzy czytelnicy mam tego dość, a dlaczego – o tym poniżej.  Spotkałam  w swoim życiu policjantów, którzy nie zasługują na wrzucanie ich do jednego worka ogólnikowych opinii i poglądów, funkcjonariuszy którzy wybrali ten zawód ponieważ był on ich pasją i którzy wiedzą, po co ten mundur noszą. Natomiast, czy obecne ustawodawstwo, m.in. ustawa Policji i szereg rozporządzeń, a także struktury organizacyjne im na pozwalają, to już inna bajka. Oczekujemy od policji wyników zapominając, że policjant na każdym kroku zderza się z biurokracją, każde jego działanie łączy się z koniecznością stawienia czoła lawinie papierów i formularzy. Brak dostępu do internetu, niewłaściwe warunki lokalowe, brak najbardziej podstawowych sprzętów i materiałów biurowych, to wciąż smutna rzeczywistość wielu komend i komisariatów. Dla policjantów problematyczny pozostaje także dostęp  do bieżących aktów prawnych, nawet tak podstawowych jak kodeks karny, czy kodeks postępowania karnego, nie mówiąc już o komentarzach lub bardziej specjalistycznych ustawach.

Oczekujemy od policjanta, że będzie ryzykował swoje życie skacząc z dachu budynku lub rozpracowując pod przykrywką struktury mafii, tymczasem jego wynagrodzenie często jest bardzo niskie. Oczekujemy, że nie zawaha się użyć broni służbowej, gdy zajdzie taka potrzeba, tymczasem w świetle obowiązujących zasad musi on tłumaczyć się nie tylko z „uszkodzonego” chuligana, lecz także ze złamanej pałki. W tych okolicznościach nie dziwi też fakt, że policjant nie będzie skłonny do samochodowych pościgów w hollywoodzkim stylu, skoro każda rysa pociąga za sobą konieczność napisania istnego elaboratu.

Nie może umknąć uwadze, że policjanci często przeciążeni są pracą, co siłą rzeczy odbija się na ich skuteczności. Odbywają niewiele szkoleń dotyczących praktycznych aspektów ich służby, np. dotyczących postępowania w nieprzewidzianych sytuacjach, czy też radzenia sobie ze stresem i agresją. Zbyt jest mała ilość psychologów, z których pomocy anonimowo i bezpłatnie mogliby korzystać funkcjonariusze. Tymczasem policjant nie jest maszyną, lecz człowiekiem, który również miewa problemy osobiste i rodzinne; który potrzebuje wsparcia i pomocy. Poza tym nie każdy policjant jest prawnikiem, stąd moim zdaniem warto byłoby też zainwestować więcej w szkolenia prawnicze.

Bardzo często w mediach można usłyszeć, że policjanci nie wykonali czynności służbowych lub zebrali zbyt mało dowodów, co do prowadziło w efekcie do uniewinnienia podejrzanego. Przerzucanie całej winy na policjantów jest jednak w takich sytuacjach niezasadne, gdyż w rzeczywistości w postępowaniu przygotowawczym pracę policjanta nadzoruje prokurator i to on – jeżeli stwierdzi, że coś powinno zostać zrobione – powinien mu wskazać konkretne czynności do wykonania lub przeanalizowania.

Temat został przez mnie tylko zasygnalizowany. Czy będę opisywać bardziej szczegółowo co trzeba zmienić? Bynajmniej. Dlaczego? Ponieważ uważam, że żeby coś się zmieniło na lepsze, trzeba najpierw usiąść z policjantami – tymi na samym dole hierarchii – i wsłuchać się w ich głosy. Tam są odpowiedzi, bez nich każda reforma, mała czy duża, w formie ustawy, rozporządzenia, czy nawet zarządzenia, będzie tylko kolejnym martwym aktem prawnym, który dla pracy policjanta nie będzie miał większego znaczenia. Oczywiście poza ewentualnym dołożeniem papierkowej roboty. Pewnie niektórzy powiedzą, „ale słodzi, a przecież biorą łapówki, biją do nieprzytomności”. No cóż, do tematu na pewno wrócę i chętnie będę z Wami polemizować w razie potrzeby.

czwartek, 12 stycznia 2017

Mama w todze



Na początek czytelnikowi należą się pewne wyjaśnienia odnośnie do tak długiej przerwy w moim blogowaniu. Mianowicie niespełna dwa lata temu moja rodzina powiększyła się o pewną uroczą, acz niesforną młodą damę, na skutek czego czas i zapał niezbędne do prowadzenia tego bloga uległy czasowo drastycznemu ograniczeniu. Jakby to nie brzmiało w ustach adwokata – są ważniejsze rzeczy w życiu, niż prawo :) Obiecuję, że z czasem postaram się nadrobić zaległości.

Gdy dowiedziałam się, że zostanę mamą, często zastanawiałam się jak pogodzę macierzyństwo z wykonywaniem zawodu adwokata. Problem ten dotyczył najpierw kobiety paradującej z coraz większym brzuszkiem pod togą, a później młodej mamy z terminem na wniesienie apelacji, który zbiegał się z terminem skoku rozwojowego córeczki ;)

Muszę jednak przyznać, że okres ciąży i pierwsze miesiące życia mojej córeczki przyniosły piękne doświadczenia. Na własnej osobie odczułam wówczas serdeczność i wyrozumiałość szeroko rozumianego wymiaru sprawiedliwości. Przede wszystkim miałam okazję od innej strony poznać ludzi, których widywałam na co dzień w sądzie, czy prokuraturze. Bardzo miło wspominam na przykład zatroskaną Panią szatniarkę, która z uśmiechem pyta o termin porodu i płeć dziecka,  czy pana z ochrony Sądu, który z uśmiechem cierpliwie czekał, aż znajdę legitymację w torebce (pamięć płata w tym okresie niezłe figle). Wręcz zaskoczyło mnie traktowanie ze strony cudownych pań i panów w czytelniach, którzy pytali czy się dobrze czuję i czasami przekazywali mi akta poza kolejką.  Zapamiętałam też pana prokuratora, który przed rozprawą wypytywał czy dobrze się czuję i jako młody ojciec dzielił się ze mną swoimi spostrzeżeniami na korytarzu sądowym.

Sędziowie na rozprawach… cóż, to historia sama w sobie. Toga jest szeroka, ale nie da się ukryć, że w pewnym momencie rozmiaru brzuszka już nie była w stanie zasłonić. Bardzo ciepło wspominam panią protokolantkę, która na prośbę sędziego zadzwoniła do mnie z informacją, że termin rozprawy spadnie z wokandy, gdyż prowadzący sprawę sędzia pamiętał o moim stanie i nie chciał, abym w wysokiej ciąży niepotrzebnie biegała do sądu. Z kolei inna pani sędzia, przeprosiła mnie za odroczenie terminu rozprawy, zapewniając, że gdyby wiedziała, że spodziewam się dziecka, to zapewne ktoś z sądu zadzwoniłby z powyższą informacją. Do tej pory wspominam również sędziego, który zapytał mnie, czy spodziewam się dziecka, a uzyskawszy odpowiedź twierdzącą, zarządził, abym przez cały czas rozprawy siedziała w ławce. Siła przyzwyczajenia jest jednak silniejsza, stąd kilka razy zdarzyło mi się wstać, na co sędzia z rosnącym stopniowo zniecierpliwieniem reagował krótkim: „proszę siedzieć”!

Były także inne zabawne historie. Na jednej z rozpraw w pewnym momencie usłyszałam od sędziego pytanie, czy dobrze się czuje, czy może potrzebuję przerwy? W pierwszej chwili  nie wiedziałam o co chodzi, ale później zorientowałam się, że z powodu bólu pleców nieustannie wiercę się na ławce. No cóż, sędzia mógł się wystraszyć, że nadszedł już „ten” moment…

Pewnego razu, gdy córeczka miała już kilka miesięcy, musiałam udać się do pewnego Sądu, aby zbadać akta w sprawie karnej. Nie mając innego wyjścia zabrałam dziecko ze sobą.

Panie z sekretariatu nie tylko przyjęły mnie bardzo życzliwie (choć z pewnym zaskoczeniem), lecz nawet zaproponowały badanie akt sprawy w sekretariacie Pani Prezes, gdyż traf chciał, że wózek nie mieścił się w pokoju sekretariatu. Tym samym mogłam swobodnie badać akta, podczas gdy córeczka bawiła się grzechotką, zapewniając rozrywkę pracownikom Sądu. Na zakończenie pan ochroniarz, zaproponował zniesienie wózka przy wychodzeniu z budynku. Cóż, specjalnego zjazdu tam niestety nie uświadczysz.

Było także wiele rozmów na korytarzach sądowych z adwokatami i radcami prawnymi, którzy pytali o moje samopoczucie i zdrowie dziecka oraz dzielili się swoimi rodzicielskimi doświadczeniami.

Czasami mijam osoby, które bardzo pomogły mi w tym wyjątkowym dla mnie czasie i uśmiechając się do nich myślę, że nawet nie wiedzą jak kiedyś swoim uśmiechem, czy dobrym słowem przyczynili się do tego, że ja – a wraz ze mną moja córeczka – czułam się dobrze i szczęśliwie wykonując swój zawód w tak szczególnym dla kobiety czasie.

Często słyszę, że kobiety w ciąży są w tym kraju źle traktowane, a wymiar sprawiedliwości to machina bezwzględna i pozbawiona uczuć – wręcz nieludzka. To nie jest prawda. Wymiar sprawiedliwości to ludzie: od sędziego i mecenasa poczynając, na szatniarce i ochroniarzu kończąc. To szereg x i y, ludzi takich jak my wszyscy, którzy mają rodziny, swoje osobiste problemy i nie są maszynami. Okres mojej ciąży i macierzyństwa utwierdził mnie w tym przekonaniu jeszcze bardziej.

sobota, 23 stycznia 2016

„Człowiek z wyrokiem”



Problem, który chciałabym poruszyć w niniejszym artykule niezbyt często przyciąga zainteresowanie massmediów, a szkoda, gdyż na dobrą sprawę może dotknąć każdego z nas. Na hasło  „osoba z wyrokiem” bardzo często przychodzą na myśl negatywne skojarzenia. Bezrefleksyjnie szufladkujemy skazanego jako członka społeczeństwa, który nie przestrzega prawa i mamy tendencję traktować go z wielkim dystansem we wszelkich relacjach społecznych.

W rezultacie osoby, które opuściły zakład karny bardzo często pragnąc rozpocząć nowy etap w swoim życiu, powracają do społeczeństwa z przyszytą ,łatką kryminalisty. Zarówno bowiem w oczach opinii publicznej, jak też niestety w znacznej mierze w myśl aktualnych rozwiązań prawnych, nie jest istotne za jaki czyn zabroniony dana osoba otrzymała wyrok, ani też jak długo przebywała w zakładzie karnym i czy żałuje tego co zrobiła. Istotny jest wyłącznie fakt, że jest byłym więźniem. Bardzo często powyższa okoliczność wystarczy do odizolowania takiej osoby od normalnych relacji społecznych, skutkując odsunięciem na margines. Dotyczy to w szczególności byłych więźniów, którzy po odbyciu kary wracają do poprzedniego miejsca zamieszkania w niewielkiej miejscowości lub wsi. W nieco lepszej sytuacji znajdują się byli skazańcy zamieszkujący w większych ośrodkach, gdzie anonimowość jest zdecydowanie większa, a wraz z nią możliwości rozpoczęcia nowego życia bez piętna społecznego.

Osobę, która opuszcza zakład karny czeka wiele trudności zarówno natury czysto materialnej, jak również psychicznej.

Bez wątpienia byłym więźniom o wiele trudniej jest znaleźć pracę. Jest to spowodowane w szczególności faktem, iż bardzo często potencjalny pracodawca wymaga złożenia przez kandydata oświadczenia o niekaralności (przedłożenie informacji z Krajowego Rejestru Karnego), co na wstępie eliminuje osoby karane – niezależnie od posiadanych przez nie kwalifikacji – z ubiegania się o dane stanowisko. Tego typu wymogi w szczególności uniemożliwiają osobom skazanym podjęcie pracy w szeroko rozumianej sferze budżetowej.

Kolejnym problemem, jaki może spotkać byłego więźnia na wolności, jest brak miejsca zamieszkania. W trakcie pobytu w zakładzie karnym więzień nie może ubiegać się o przyznanie lokalu socjalnego, w którym mógłby zamieszkać po wyjściu na wolność. Ponadto brak miejsca stałego zameldowania uniemożliwia znalezienie pracy, czy zarejestrowanie się w urzędzie pracy jako osoba bezrobotna. W rezultacie więźniowie po opuszczeniu zakładu karnego są często skazani na bezdomność. Dochodzi wręcz do przypadków, gdy były więzień mając wybór pomiędzy byciem bezdomnym, a powrotem do zakładu karnego, wybiera tę drugą opcję (tj. popełnia nowe przestępstwo). W tym miejscu można wspomnieć, że przebywanie w zakładzie karnym, gdzie chociażby  obowiązują określone zasady i zasadniczo nie występuje problem anonimowości, bywa w oczach byłego więźnia mniejszym wyzwaniem niż powrót do społeczeństwa, które jawi się jako zupełnie obce i wrogie. Byłym więźniom nie jest zapewniona właściwa opieka psychologiczna, a ilość organizacji pozarządowych zajmujących się stricte pomocą byłym więźniom jest znikoma.

Ponadto, kolokwialnie rzecz ujmując, wyrok wyrokowi nierówny, a często sam fakt jego otrzymania stygmatyzuje daną osobę, przede wszystkim bardzo młodą. Osoba karana np. za posiadanie niewielkiej ilości narkotyków, za podrobienie legitymacji studenckiej, czy zniszczenie mienia w postaci rozbicia szyby w witrynie sklepowej, może mieć w przyszłości poważny problem m.in. ze znalezieniem pracy. Poza tym w odbiorze społecznym jest odbierana jako osoba nie przestrzegająca prawa i z definicji jest podejrzewana o demoralizację i możliwość popełnienia kolejnych przestępstw w przyszłości. Tymczasem popełnienie przestępstwa mogło mieć charakter incydentalny, a codzienne funkcjonowanie skazanego w społeczeństwie nie odbiega od obowiązujących norm i zasad. Truizmem będzie w tym miejscu przypomnienie, iż w polskim systemie prawnym obowiązują następujące kary: dożywotniego pozbawienia wolności, 25 lat pozbawienia wolności, pozbawienia wolności, ograniczenia wolności, czy grzywny. Ponadto kary pozbawienia wolności, ograniczenia wolności oraz grzywny mogą zostać warunkowo zawieszone na okres próby.. Jak widać rozpiętość kar jest więc duża, w związku z tym niezasadne jest generalizowanie i wrzucanie wszystkich osób karanych do jednego worka z napisem ,,ma wyrok”. Pod tym sformułowaniem kryje się zbyt dużo różnych sytuacji faktycznych i prawnych, aby uogólniać (jak się to niestety bardzo często czyni).

Czy takie szufladkowanie może zniechęcać osoby karane do zmiany swojej postawy życiowej? Myślę mojej ocenie odpowiedź brzmi „tak”. Spychanie skazańców na margines społeczeństwa i nie dawanie im przysłowiowej drugiej szansy na pewno nie jest czynnikiem sprzyjającym ich resocjalizacji. Jest to duże wyzwanie przed prawnikami, psychologami, specjalistami z zakresu resocjalizacji, aby  ułatwić byłym więźniom rozpoczęcie życia poza zakładem karnym oraz budować świadomość prawną w społeczeństwie. Nie mam wątpliwości, że należy uczyć społeczeństwo, iż popełniony błąd nie musi przekreślać całego życia tych osób, które chcą ułożyć je sobie na nowo, przestrzegając porządku prawnego. Idealistyczne założenie? Być może. Nie można jednak przemilczać problemu, który wydaje się bardzo daleki tak długo, jak długo nie dotknie nas samych lub naszych rodzin.


niedziela, 22 czerwca 2014

Człowiek towarem!



Handel ludźmi, pomimo iż potępiany jest przez liczne akty prawne o charakterze międzynarodowym, w dzisiejszej rzeczywistości staje się coraz bardziej rozpowszechnionym procederem. Jest to bardzo szerokie zagadnienie, które zawiera w sobie szereg zjawisk nie tylko o charakterze prawnym, lecz także społecznym i psychologicznym. Owa problematyka jest jak widać bardzo złożona, dlatego w tym artykule pozwolę sobie skupić się na kilku wybranych kwestiach.

Do polskiego Kodeksu Karnego definicję handlu ludźmi oraz niewolnictwa wprowadzono ustawą z dnia 20 maja 2010 roku  o zmianie ustawy Kodeks Karny, ustawy o Policji, ustawy – Przepisy wprowadzające Kodeks Karny oraz ustawy Kodeks postępowania karnego.

Przy określeniu kształtu powyższych definicji ustawodawca uwzględnił definicję niewolnictwa i handlu ludźmi  występujące w aktach prawa międzynarodowego. Dotyczy to m.in. ratyfikowanego przez Polskę w dniu 18 sierpnia 2003 r. Protokołu o zapobieganiu, zwalczaniu oraz karaniu za handel ludźmi, w szczególności kobietami i dziećmi (zwanego protokołem z Palermo), a także Konwencji Rady Europy w sprawie działań przeciwko handlowi ludźmi, sporządzonej w Warszawie 16 maja 2005 r.

Zgodnie z art. 115 § 22 kodeksu karnego handlem ludźmi jest:

- werbowanie, transport, dostarczanie, przekazywanie, przechowywanie lub przyjmowanie osoby z zastosowaniem: 
  1. przemocy lub groźby bezprawnej;
  2. uprowadzenia;
  3. podstępu;
  4. wprowadzenie w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania;
  5. nadużycia stosunku zależności, wykorzystania krytycznego położenia lub stanu bezradności;
  6. udzielenia albo przyjęcia korzyści majątkowej albo jej obietnicy osobie sprawującej opiekę lub nadzór nad inna osobą.
- w celu jej wykorzystania, nawet za jej zgodą w szczególności w prostytucji, pornografii lub innych formach seksualnego wykorzystania; w pracy lub usługach o charakterze przymusowym; w żebractwie; w niewolnictwie lub innych formach wykorzystania poniżających godność człowieka albo w celu pozyskania komórek, tkanek lub narządów wbrew przepisom ustawy. Jeżeli zachowanie sprawcy dotyczy małoletniego, stanowi ono handel ludźmi, nawet gdy nie zostały użyte metody lub środki wymienione w punktach 1-6.

Zgodnie z art. 189 a kk:
§ 1. Kto dopuszcza się handlu ludźmi, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3.
§ 2. Kto czyni przygotowania do popełnienia przestępstwa określonego w § 1, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

Ponadto do kodeksu karnego wprowadzono definicję niewolnictwa, zgodnie z którą jako niewolnictwo rozumie się stan zależności, w którym człowiek jest traktowany jako przedmiot własności.

Przyglądając się statystykom policyjnym w naszym kraju należy stwierdzić, iż w przypadku tego rodzaju przestępstw zachodzi tendencja wzrostowa, w latach 2010-2012 zostało stwierdzonych 527 przypadków handlu ludźmi, w których łączna liczba podejrzanych wyniosła 52 osoby, a łączna liczba pokrzywdzonych – 209 osób (dane z portalu handelludzmi.eu).

Najbardziej rozpowszechnioną formą handlu ludźmi  jest wykorzystywanie kobiet w szeroko pojętym biznesie związanym z prostytucją i pornografią.  Świadczeniem pomocy kobietom będących ofiarami tego rodzaju procederu zajmuje się w naszym kraju  m.in. Stowarzyszenie PoMOC  oraz Fundacja La Strada.

Innym zjawiskiem, dostrzegalnym w naszym codziennym życiu, jest wykorzystywanie przez zorganizowane grupy przestępcze kobiet, dzieci lub starców do żebrania na ulicach. Każdy  z nas codziennie mija osoby żebrzące na ulicy, niestety czasami osoby te są zmuszane do tego przestępców, które na ich żebraniu zarabiają. Natomiast sami żebrzący są ich ofiarami – zastraszanymi, a nierzadko nawet bitymi i wykorzystywanymi seksualnie. Dane MSW wskazują, iż w Polsce ofiarami tego rodzaju procederu są w przypadku cudzoziemców najczęściej obywatele Mołdawii, Rumunii czy Ukrainy, a sprawcami obywatele Rumunii, będący członkami zorganizowanych grup przestępczych.

Ofiarami tego rodzaju przestępstw padają przede wszystkim osoby ubogie, przekonane, że wyjeżdżając do pracy zagranicę, bądź do dużego miasta będą pracować w barze, restauracji, czy w hotelu. Niestety dopiero na miejscu przekonują się, że w rzeczywistości trafili do np. agencji towarzyskich, czy klubów nocnych. Pozbawieni dowodów tożsamości, zastraszani i wykorzystywani przez zorganizowane grupy przestępcze traktowani są jak towar, który można sprzedać i kupić, a którego właściciel ma prawo zrobić z nim wszystko – nawet pozbawić życia.

Dzieci często są uprowadzane przez zorganizowane grupy przestępcze, dotyczy to przede wszystkim tzw. ,,dzieci ulicy”, którymi nikt się nie interesuje (duży problem krajów Trzeciego Świata, np. Ameryki Łacińskiej). Uprowadzone dzieci zmuszane są do świadczenia usług seksualnych, żebractwa, czy niewolniczej pracy. W tym miejscu należy nadmienić, iż uprowadzenia związane są również bardzo często z nielegalnymi adopcjami.

Dzieci ulicy, którymi nikt się nie interesuje, a których domem jest ulica, często w zamian za niewielkie pieniądze lub drobne prezenty padają ofiarą pedofilów. Należy zaznaczyć, że dzieci coraz częściej stają się ofiarami pedofilów działających  w sposób zorganizowany w Internecie.  Jest to problem bardzo złożony do którego z cała pewnością będę jeszcze powracać w sposób bardziej szczegółowy. 

Życie osób będących ofiarami handlu ludźmi staje się piekłem, z którego często nie widać wyjścia. Nierzadko ludzie ci popadają w uzależnienia od narkotyków, alkoholu lub środków psychotropowych (na marginesie należy zaznaczyć, iż często wprowadzeni są w taki stan przez samych przestępców, ponieważ człowiekiem uzależnionym, słabszym psychicznie łatwiej manipulować).

W tym miejscu należy dodać, iż na świecie handel narządami ludzkim również jest nierzadkim procederem. W jego rezultacie dochodzi do porwań i zaginięć osób. Częściej ma  jednak formę wyrafinowanego wykorzystywania ubóstwa lub trudnej sytuacji życiowej ofiar, które w zamian za konkretny narząd otrzymują od przestępców niewielkie wynagrodzenie.

Kolejnym zjawiskiem, na które warto zwrócić uwagę jest szerzenie się pracy niewolniczej w różnych częściach świata. Ludzie, aby zarobić cokolwiek pracują w sposób niewolniczy, nie mając żadnej innej alternatywy w tym względzie).

Handlarze ludźmi działają głownie w ramach zorganizowanych grup przestępczych. Posiadają odpowiednie struktury, powiązania osobowe i „doświadczenie w branży”. Szacuje się, że obok handlu narkotykami i bronią tego rodzaju proceder jest jednym z głównych źródeł zysków zorganizowanych grup przestępczych.

Najgorszy jest fakt, iż wszystko wskazuje na to, iż handel ludźmi będzie się poszerzał w coraz większym stopniu. Związane jest to z coraz większym rozwarstwieniem ekonomicznym ludności świata. Podkreśla się, że obecnie handel ludźmi jest najczęstszym przypadkiem naruszania godności i praw człowieka na świecie. a zarazem stanowi jedną z najbardziej dochodowych form popełniania przestępstwa. Zgodnie z najnowszym raportem Departamentu  Stanu USA handel ludźmi przynosi przestępcom dochód w wysokości 150 miliardów dolarów rocznie, a ofiarami handlu ludźmi zostało 20 milionów ludzi na świecie (źródło: PAP).

Leonardo da Vinci napisał swego czasu: ,,Człowiek jest naprawdę królem dzikich bestii, gdyż jego brutalność przewyższa ich brutalność. Żyjemy ze śmierci innych. Jesteśmy cmentarzyskami!”

wtorek, 21 stycznia 2014

Dramat ukryty w statystykach



W ostatnim czasie środki masowego przekazu, w tym również prasa brukowa, dużo uwagi poświęcają  kwestii lawino rosnącej liczby samobójstw popełnianych przez Polaków.

Policyjne statystyki wskazują, że w 2012 roku 5791 osób targnęło się na swoje życie, przy czym w 4177 przypadkach próby samobójcze zakończyły się powodzeniem. Z powyższych statystyk wysuwa się niestety dość smutny obraz kondycji naszego społeczeństwa. Eksperci, w tym m.in. psychologowie i psychiatrzy, biją na alarm, że stan zdrowia psychicznego Polaków jest z roku na rok coraz gorszy. Zwracają oni uwagę, że ludzie coraz częściej nie radzą sobie z rzeczywistością, która dotyczy nie tylko ich życia rodzinnego, ale również środowiska pracy, kwestii ekonomicznych, czy pozycji społecznej (m.in. bieda, wykluczenie). Jest to zbyt szerokie i wielowątkowe zagadnienie, aby móc w tym krótkim artykule w sposób dokładny je omówić, jednakże chciałabym przynajmniej zwrócić uwagę na pewne kwestie.

Ze statystyk policyjnych wynika, że nadal dominująca przyczyną samobójstw są choroby psychiczne oraz nieporozumienia rodzinne. Niepokojącym zjawiskiem jest jednak zdecydowany wzrost liczby samobójstw wśród najmłodszych. W 2012 r. Policja odnotowała trzydzieści przypadków, gdy na swoje życie targnęły się dzieci w przedziale wiekowym od 10 do 14 lat. Dwanaście takich prób było uwieńczonych skutkiem śmiertelnym. W tym samym okresie w przedziale wiekowym 15-19 lat odnotowano 343 próby samobójcze, zakończone zgonem w 165 przypadkach. Ludzie młodzi są coraz mniej odporni psychicznie, a jedynym rozwiązaniem jakie znajdują dla swoich problemów coraz częściej jest niestety targnięcie się na własne życie. Eksperci podają szereg przyczyn takiego stanu rzeczy - m.in. kwestie rodzinne (np. rozwody rodziców, zjawisko tzw. „euro-sierot”), presja środowiska (np. „wyścig szczurów”, porównywanie siebie z innymi, definiowanie swoje wartości poprzez posiadanie rzeczy materialnych), czy brak perspektyw na przyszłość (np. trudne warunki życiowe, brak pracy rodziców).

W tym miejscu warto także zwrócić uwagę na pojawiające się coraz częściej i bardzo dramatyczne w swoim wyrazie zdarzenia, określane mianem tzw. samobójstw rozszerzonych. Polegają one na tym, iż osoba po dokonaniu zabójstwa przynajmniej jednej osoby sama popełnia samobójstwo. Przykład z ostatnich miesięcy to tragedia w Zabrzeży (powiat nowosądecki), gdzie 52-latek, zamordował trzech członków swojej rodziny, po czym popełnił samobójstwo przez powieszenie.

W tego typu przypadkach zabójcą-samobójcą jest często głowa rodziny, która zabija swoich bliskich uważając, że bez niego sobie sami nie poradzą. Sprawca jest często przekonany, że jest to jedyne właściwe rozwiązanie trudnej sytuacji życiowej; jest wręcz przekonany, że „zabierając ich ze sobą” działa dla ich dobra. Takie dramatyczne zdarzenia często rodzą pytanie „co się stało? przecież to była taka porządna, spokojna rodzina”. Cóż, podobnie jak w przypadku przemocy domowej osoby postronne często nie dostrzegają wagi problemu, a dramat rozgrywa się w czerech ścianach. W literaturze przedmiotu podkreśla się, że samobójstwo rozszerzone łączy w sobie w elementy samobójstwa i zabójstwa, które pozostają ze sobą w ścisłym związku przyczynowo-skutkowym. Samobójstwo nie jest w prawodawstwie penalizowane. Samobójca, który po dokonaniu zabójstwa i targnięciu się na własne życie przeżyje, ponosi odpowiedzialność karną za zabójstwo (oczywiście jeśli zostanie stwierdzone, że w chwili czynu był poczytalny). Jest to jednak obszerne zagadnienie, któremu warto poświęcić odrębny artykuł.

Ponadto ze statystyk policyjnych wynika, iż miejscem gdzie najczęściej popełnia się samobójstwo są mieszkania oraz zabudowania gospodarcze. Najczęstszym sposobem dokonania zamachu na swoje życie jest powieszenie lub rzucenie się z wysokości; rzadziej zażycie trucizny lub zatrucie gazem. W licznych przypadkach samobójcy znajdują się pod wpływem alkoholu, rzadziej natomiast pod wpływem różnego rodzaju substancji psychotropowych.

Chciałabym poruszyć jeszcze jedną kwestię, a mianowicie przestępstwa polegające na dopuszczeniu namową lub pomocą do samobójstwa drugiej osoby. Zgodnie z kodeksem karnym (art. 151 kk), kto namową  lub przez udzielenie pomocy doprowadza człowieka do targnięcia się na własne życie podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. W sposób ciągły rośnie jednak liczba osób, które dopuszczają się popełnienia tego przestępstwa. W 2000 roku  policja odnotowała 671 tego rodzaju czynów zabronionych, a na przestrzeni 12 lat liczba ta urosła do 2638 przypadków (stan na 2012 rok).  Otwarte pozostaje pytanie ile taki przypadków jest związanych z efektem szeroko rozumianej eutanazji.

Statystyki są z całą pewnością ważnym źródłem informacji dla poszczególnych dziedzin nauk; począwszy chociażby od kryminologii poprzez socjologię po psychologię. Należy jednak pamiętać, że nie są to tylko liczby, tabele i suche fakty, gdyż zazwyczaj kryją się za nimi prawdziwe i jak najbardziej realne tragedie życiowe poszczególnych osób i ich najbliższych.

piątek, 3 stycznia 2014

Sądy (nie) dla ojca?



Coraz częściej w środkach masowego przekazu można usłyszeć, iż w polskich sądach ojcowie czują się dyskryminowani, traktowani wręcz jako rodzice gorszej kategorii. Wielu z nich wierzy, że z racji samego faktu bycia mężczyzną są w postępowaniu sądowym postawieni na z góry przegranej pozycji.

Z całą pewnością na taki wizerunek polskiego sądownictwa w oczach ojców wpływa, wiele czynników – począwszy od samej organizacji funkcjonowania sądów, poprzez procedury, a skończywszy na mało obiektywnym czynniku, jakim jest mentalność ludzka.

Jednym z częstych zarzutów podnoszonych przez ojców jest okoliczność, iż ich zdaniem sądy polskie są nadmiernie sfeminizowane, gdyż składy sądów rodzinnych pozostają głównie kobiece. Ojcowie uważają, że sędziowie kobiety inaczej podchodzą do spraw rodzinnych, kierują się  przy rozstrzygnięciu konkretnej sprawy bardziej przesłankami emocjonalnymi, niż obiektywnym spojrzeniem na całość zebranego w sprawie materiału dowodowego. Z tego względu w toku postępowania mają one spoglądać przychylniejszym okiem na matkę, niż na ojca. Nie ma oficjalnych danych na temat kształtowania się proporcji płci wśród sędziów orzekających w sądach rodzinnych (w każdym razie osobiście nie spotkałam się z taką statystyką). Z mojego doświadczenia wynika jednak, iż kobieta sędzia orzekająca w sprawach rodzinnych stanowi widok dosyć częsty. Pragnę jednak podkreślić, że z mojego punktu widzenia ten fakt stanowi okoliczność mało znaczącą. Nadawanie mu przesadnego znaczenia prowadzi natomiast do nadmiernego uproszczenia tak skomplikowanego zagadnienia, jakim jest kwestia traktowania ojców w polskich sądach. Być może narażę się panom w tym momencie, ale gwoli intelektualnej uczciwości należy podkreślić, iż błędem jest przyjmowanie założenia, że każda kobieta pracująca w wymiarze sprawiedliwości będzie zawsze solidaryzować się z kobietą stojącą po drugiej stronie stołu sędziowskiego – nie zwracając uwagi na dobro dziecka, czy kierując się wyłącznie chęcią „dokopania” mężczyźnie.

Przede wszystkim należy zaznaczyć, iż główny problem stanowi funkcjonowanie sądów, a nie proporcje płci w składach orzekających. Poważnym problemem pozostają nagminnie występujące w sądach „kolejki”. W wielu wypadkach czas oczekiwania na wyznaczenie pierwszej rozprawy w sprawie rozwodowej wynosi nawet kilka miesięcy. Natomiast uzyskanie opinii biegłych sądowych z Regionalnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego (RODK), stanowiącej istotny element materiału dowodowego i będącej podstawą rozstrzygnięć sądów w kwestiach rodzicielskich, może zająć nawet 6 miesięcy. Na marginesie warto zaznaczyć, że w odniesieniu do organizacji pracy ww. ośrodków i kompetencji zatrudnionych tam psychologów również coraz częściej pojawią się uzasadnione zastrzeżenia.

Istotna jest okoliczność, iż przez cały okres postępowania dziecko pozostaje zazwyczaj przy matce, która często wykorzystuje ten czas, aby manipulować psychiką i emocjami dziecka. Psychologowie wskazują, że matka może w tym okresie próbować wzbudzić w dziecku poczucie odrzucenia przez ojca („tata nas zostawił”, „tata nas już nie kocha”) lub ukazywać siebie jako rodzica w jak najlepszym świetle (np. „nikt ciebie tak nie kocha jak ja”, „z nikim nie będzie tobie tak dobrze jak ze mną).

Należy zaznaczyć, iż granie przez matkę na uczuciach dziecka, często odbywa się pod pozorem dbania o jego dobro. W rzeczywistości, co trzeba jasno i wyraźnie powiedzieć, jest ono perfidną grą, w której matka sprowadza dziecko do roli przedmiotu wykorzystywanego do odegrania się na byłym mężu. Kobieta zdaje sobie bowiem przy tym sprawę, że mężczyznę najbardziej zaboli ograniczenie lub wręcz pozbawienie kontaktu z własnym dzieckiem. W kwestiach dotyczących np. ustalenia stałego miejsca pobytu dziecka, władzy rodzicielskiej, czy ustalenia kontaktów z dzieckiem, dziecko staje się kartą przetargową pomiędzy stronami. Należy w tym miejscu zaznaczyć, iż ojciec, któremu orzeczeniem sądowym ograniczono prawa rodzicielskie lub ustalono kontakty z dzieckiem w rzeczywistości pozostaje bardzo często zdany na wolę matki przy której dziecko ma ustalone miejsce stałego pobytu. Ojcowie często skarżą się na postawę byłych żon, które pomimo prawomocnych orzeczeń sądowych niechętnie pozwalają ojcom na kontakt z dzieckiem. Nierzadko niektóre matki również wówczas manipulują dziećmi, nastawiając je negatywnie do ojców lub do nowo założonej przez niego rodziny. W efekcie z biegiem czasu dochodzi często do rozluźnienia, a następnie zerwania, więzi między dzieckiem a ojcem.

W przypadku nie wykonania lub niewłaściwego wykonania przez matkę prawomocnego orzeczenia sądowego sąd opiekuńczy, uwzględniając jej sytuację majątkową, może zagrozić  nakazaniem zapłaty na rzecz ojca oznaczonej sumy pieniężnej za każde naruszenie obowiązku (patrz art. 59815 kpc i następne). Prawnicy podkreślają, że obiektywnie patrząc procedura jest pod tym względem długa, uciążliwa i nie zawsze skuteczna (należy złożyć wniosek do sądu i poprzez wskazanie konkretnych dowodów uprawdopodobnić utrudnianie kontaktów z dzieckiem przez matkę).

Współcześnie zmienia się obraz społeczeństwa, a utwierdzone w opinii publicznej stereotypy mają coraz mniej wspólnego z rzeczywistością (m.in. w poprzednim artykule pisałam o tym, iż kobiety coraz częściej są sprawcami przestępstw znęcania się nad osobą najbliższą). Nie zawsze matka równa się anioł, a ojciec równa się tyran, Najważniejsze jest żeby w każdej sprawie wszyscy uczestnicy postępowania kierowali się dobrem dziecka.

niedziela, 17 listopada 2013

"Ale z ciebie ofiara"

Zgodnie z kodeksem karnym odpowiedzialności karnej podlega ten kto znęca się fizycznie lub psychicznie nad osobą najbliższą lub nad inną osobą pozostającą w stałym lub przemijającym stosunku zależności od sprawcy albo nad małoletnim lub osobą nieporadną ze względu na jej stan psychiczny lub fizyczny. Kara obostrzona przewidziana jest przez ustawodawcę w przypadku popełnienia ww. czynu połączonego ze stosowaniem szczególnego okrucieństwa (czyn zagrożony karą pozbawienia wolności do 10 lat). Jeżeli następstwem popełnionego czynu jest targnięcie się pokrzywdzonego na własne życie, sprawcy grozi kara pozbawienia wolności nawet do 12 lat.

Policyjne statystyki wskazują, że stale rośnie liczba interwencji policyjnych związanych z przemocą w rodzinie (zwłaszcza agresywnymi zachowaniami związanymi m.in. z nadużywaniem alkoholu lub innych środków psychotropowych). Wielokrotnie pierwsze skojarzenie, jakie mamy w podobnych wypadkach to widok kobiety pobitej przez męża lub partnera alkoholika. Wyobrażenia i stereotypy o przemocy w rodzinie (często kreowane przez filmy i seriale) odbiegają jednakże od brutalnej rzeczywistości, która potrafi być bardziej skomplikowana niż ludzkie osądy.

Znęcanie się fizyczne i psychiczne dotyczy bowiem wszystkich środowisk społecznych oraz grup zawodowych i wiekowych. Dramat przeżywają często kobiety, które odbierane są przez otoczenie jako osoby które odniosły sukces zawodowy, a obraz ich rodziny ukazany jest jako ,,sielski i anielski”. Taką kobietę często paraliżuje wstyd, że pomimo swojego wykształcenia i zawodowego profesjonalizmu nie radzi sobie z agresją męża lub partnera. Siniaki lub rany tłumaczone są wówczas kontuzją na sali fitness, upadkiem na nartach, niekiedy mniej wiarygodnie upadkiem ze schodów lub poślizgnięciem pod prysznicem. Przyznanie, że mąż, który jest szanowanym człowiekiem - nierzadko. lekarzem, policjantem lub nauczycielem - w domu okazuje się bezwzględną bestią, jest dla nich wręcz niemożliwe.

Od przemocy fizycznej bardziej dotkliwe jest często znęcanie się psychiczne małżonka/partnera - np. wulgaryzmy, wyzwiska lub bardziej wyrafinowane formy upokarzania. O ile bowiem siłę fizyczną można zmierzyć i zobaczyć jej skutki, o tyle w przypadku przemocy psychicznej są trudno mierzalne. Nadmieniam, że w takich sytuacjach należy także brać pod uwagę czynnik wrażliwości kobiecej - dla przykładu te same słowa kierowane do jednej kobiety będą miały silniejszy wpływ na jej konstrukcję psychiczną, niż inną przypadku innej.

Z tego względu w trakcie postępowania karnego udowodnienie znęcania psychicznego nad partnerem jest o wiele trudniejszym zadaniem, niż dowiedzenie znęcania fizycznego. W przypadku napaści zawsze pozostaje bowiem ślad, który może znaleźć swoje odzwierciedlenie np. w dokumentacji medycznej (obdukcja). W przypadku agresji psychicznej trudno o widoczne dla oczu dowody, ponieważ dramat rozgrywa się często po cichu w czterech ścianach. Częste są w takich przypadkach sytuacje, gdy sąsiedzi-świadkowie z pełnym przekonaniem twierdzą, że nigdy nie słyszeli niczego niepokojącego, albo ograniczają swoje zeznania do określeń w stylu „to była normalna, zwykła rodzina”.

Należy jednak zwrócić uwagę na okoliczność, iż poruszony w niniejszym artykule problem z roku na rok coraz bardziej dotyka również mężczyzn. Jak wskazują psychologowie kobiety są bardziej wyrafinowane od mężczyzn w sposobie znęcania się psychicznego nad ofiarą. Kobiety ranią mężczyzn słownie, używając przekleństw, wyzwisk, i docinków, których głównym celem jest pozbawienie mężczyzny poczucia własnej wartości. W takich sytuacjach bardzo często mężczyźni odczuwają wstyd z powodu swojej bezradności w starciu z kobietą i mają wewnętrzne poczucie porażki. Jest to często o tyle bolesne doświadczenie, że osoby postronne, mogą skwitować popełnione przestępstwo lekkim uśmieszkiem i słowami ,,z babą sobie nie radzisz”, ,,pantoflarz z ciebie”. Oczywiście ma to przełożenie na liczbę zgłaszanych przestępstw i liczbę wyroków skazujących, zapadłych w stosunku do kobiet.

Jeśli chodzi o liczbę ofiar przemocy - mężczyzn zarejestrowanych w ramach procedury ,,Niebieskiej Karty” - to osiągnęła ona w pierwszym półroczu 2013 roku liczbę 4265 odnotowanych przypadków. Natomiast liczba kobiet podejrzanych o przemoc wyniosła 2089. Należy nadmienić, iż powyższe statystyki odnoszą się jedynie do procedur dotyczących ,,Niebieskiej Karty”. Liczba obejmuje więc de facto wyłącznie tych mężczyzn, którzy przyznali się, w czasie interwencji policji do tego, iż żona lub partnerka znęca się nad nimi fizycznie lub psychicznie.

Dlatego warto pamiętać, że mężczyzna tak samo jak kobieta może stać się ofiarą przemocy domowej, a w polskim systemie prawnym jego osoba podlega identycznej ochronie prawnej jak kobieta.